English version Nasze wyprawy Polska wersja O nas Nasze miasta Rowery Nasza twórczość
(5kB)
Menu
Strona główna
O nas
Nasz domek i ogródek
Nasze miasta
Nasze wyprawy
Rowery
Twórczość
Nowości

czerwiec 2018
Zaczynam miniblogi o naszych meblach, roślinach itp...

listopad 2017
Piszę o tym, jak to z naszym remontem się zaczęło...

lipiec 2017
Zaczynam podstronę poświęconą naszemu domkowi i ogródkowi!

Kontakt
E-mail:
marzena@malecki.nazwa.pl
witold@malecki.nazwa.pl

Nie będę robić tajemnicy z tego, że odziedziczyłem po rodzicach, w Rzeszowie mały domek (a raczej połówkę "bliźniaka") z ogródkiem. Pewnego dnia chcielibyśmy tu na stałe zamieszkać z Marzenką. Na razie przyjeżdżamy z Warszawy, kiedy tylko możemy i próbujemy powoli urządzać wszystko po swojemu. Wszystko, co robimy w naszej "posiadłości" jest jedną wielką przygodą.

Domek
(170kB)

Nasz domek jest wiekowy i, co tu ukrywać, nieco zaniedbany. Kiedy się chce coś w nim rozplanować, wydaje się mały i nieustawny. Ale przecież gdy pozbywaliśmy się starych mebli i niepotrzbnych szpargałów, to zapełniły kilka ciężarówek. A przy sprzątaniu wnętrze wydaje się aż za obszerne. Prawda jest taka, że domek jest w sam raz. Ani za duży, ani za mały. Najważniejsze, że to mój rodzinny dom, w którym się wychowałem i z którym wiąże się tyle wspomnień. Coś, czego nie da się wybudować od podstaw, według najmodniejszych planów ani kupić u pośrednika nieruchomości. Coś, co docenić potrafią tylko ludzie sentymentalni. A ja jestem sentymentalny. Chorobliwie sentymentalny.

Gdy objęliśmy domek, był w takim stanie, że długo pomieszkać w nim by się nie dało. Remont był konieczny. Postanowiliśmy ograniczyć go do minimum. Nie zamierzaliśmy go ani przebudowywać, ani rozbudowywać. Uznaliśmy, że wystarczy wymienić instalacje i odświeżyć wnętrza. Ale nawet dla tak okrojonego zakresu robót trzeba było mieć jakąś koncepcję. Osobiście nie podjąłbym się wtłaczać naszej skromnej budowli w którykolwiek z nowoczesnych trendów. Dlatego uznałem, że najprościej będzie nawiązać do czasów, budowy domku i okresu mojego dzieciństwa. Bardzo mi zależy, żeby zachował coś z stylu lat 50-tych i 60-tych.

W chwili, gdy piszę te słowa, daleko jeszcze do poznania efektu końcowego naszych wysiłków. Myślę jednak, że warto spróbować, w miarę możliwości, podzielić się choć trochę doświadczeniami z tej, zupełnie nowej dla nas dziedziny.

Ogródek
(60kB)

"Domek z ogródkiem", to brzmi bardzo sielsko, choć zrozumienie prawdziwego sensu tego hasła przychodzi chyba dopiero z wiekiem. W naszym przypadku ogródek to może nawet bardziej ogródeczek. Jeden z najmniejszych w sąsiedztwie. Rodzice urządzali kwiatowe rabatki i grządki warzywne podobnie, jak wszyscy dookoła. Pamiętam dobrze, jak to wyglądało w czasach mojego dzieciństwa. Gdzie rosły drzewa, krzewy i żywopłoty. Z biegiem lat ogródek się zmieniał a ostatnimi laty, gdy ojcu brakowało sił do uprawy, powoli dziczał. Przyroda zaczynała być głównym gospodarzem i coraz większe kawałki urządzała po swojemu.

Ja nigdy nie byłem miłośnikiem grzebania w ziemi. Kiedy ogródek, wraz z domkiem, spadł na moją głowę, myśli o tym, jak go urządzić, zepchnąłem na dalszy plan. Wiedziałem tylko, że wszystko porośnie trawa, którą od czasu do czasu będę musiał kosić. Trzeba by też, jak trzeba, popodcinać drzewa i krzewy. Ale nic ponad to... W ogródku jest mała szklarnia. Podczas remontu oddaje nieocenione usługi, jako tymczasowe składowisko śmieci do wywózki. Choć w dalszej przyszłości nie widziałem już dla niej zastosowania, wbrew radom Marzenki, nie zamierzałem szklarenki likwidować. Taką mam filozofię - nie usuwać pochopnie tego, co może jeszcze trwać. Odnosi się to zarówno do domu, jak i ogródka.

Przebywanie we wnętrzu domu, w którym trwa remont, pełnym prowizorki, chaosu, kurzu i niewygód, nie należy do przyjemności. Ucieczka do ogródka jest miłą alternatywą. Nie spędzamy tam czasu bezczynnie. Udało nam się już zapanować nad zdziczałym gąszczem i pozbyć się narosłego przez dekady składowiska rupieci. Już nikt nam nie zarzuci, że nic w ogródku nie robimy. Co więcej, gdzieś po drodze Marzenka połknęła bakcyla ogrodnictwa i zaczęła na serio ogródek uprawiać. Po okresie walki z gąszczem chwastów, usuwania wszechobecnych samosiejek, przyszła pora na sadzenie nowych roślin. Sytuacja z ogródkiem jest zupełnie podobna do tej z domkiem: widzimy pierwsze rezultaty naszych wysiłków, lecz przed nami jeszcze długa droga w nieznane.


Witold Małecki © 2008