Osiemnaście wypraw wujka Mariana.

Zabierając się za ten krótki tekst siedzę sobie gdzieś w Chinach. Za oknem mam szerokie, ruchliwe skrzyżowanie, widok śmiesznie kontrastuje z tym, o czym zamierzam napisać. Oto wraz ze zmianą świateł przewala się przez skrzyżowanie naprzemiennie tłum pieszych i skuterów. Wszyscy ludzie czarnowłosi, podobnie ubrani, w podobnych kaskach i na podobnych skuterach. W tej wielkiej i szybko poruszającej się gromadzie bardziej kojarzą się z owadami, mrówkami czy termitami, niż z ludźmi. Chciałoby się rzec, że wszyscy oni pędzą w tym samym celu i myślą to samo. A przecież miało być o tym, że każdy jest inny. Żyje swoim własnym życiem, którego inny człowiek nie jest w stanie przeniknąć, ni do końca pojąć. Ale próbujemy to robić i ludzi, tak jak wszystkie inne otaczające nas zjawiska, upraszczać i szufladkować dla własnej wygody. I tu zdarzają się niespodzianki. Cisza, spokój, ład i porządek, aż tu nagle: TRACH! Robi się wyłom w rutynie i ktoś nas zaskakuje, robiąc rzeczy, których od niego nie oczekujemy. Gdy wpadłem na pomysł by wspomnieć w tym miejscu o kimś ze swej dalszej rodziny, przyszedł mi od razu na myśl wujek Marian.

Wujek Marian nigdy nie założył rodziny. Był urzędnikiem. Wiódł samotny i pracowity żywot. Żywot tak spokojny, że dla reszty rodziny mało zauważalny, pomimo swego wysokiego wzrostu. Tak doczekał emerytury. Kilka lat temu okazało się, że jest ciężko chory i w krótkim czasie odszedł.

Dlaczego przyszło mi do głowy o nim napisać? Znałem wujka od zawsze, od dziecka. I dla mnie też był przez wiele lat mało zauważalny. Nie narzucał się ze swą osobą. Rzadko się pokazywał. Nazwijmy po imieniu: był samotnikiem. Nie słyszałem, by miał ciekawe hobby, niezwykły samochód czy rasowego psa. Nie robił nic ekstrawaganckiego. Nie podróżował. Aż nagle, gdy był już od pewnego czasu na emeryturze, to się właśnie diametralnie odmieniło. Wujek Marian z dnia na dzień zaczął podróżować. W miarę swoich możliwości zaczął jeździć po Europie i ją systematycznie zwiedzać. Sam lubię podróżować i podczas naszych spotkań chętnie słuchałem o wyprawach wujka Mariana. Ale, że okazje do spotkań były nieliczne, czasem nie widzieliśmy się rok i dłużej, nie miałem zbytniego pojęcia gdzie dokładnie jeździł. Wujek nie robił zdjęć ale z każdego wyjazdu przywoził drobne pamiątki. A przede wszystkim pocztówki, foldery i albumy. Oraz mapy. Sam bardzo mapy lubię. Po śmierci wujka cała jego turystyczna biblioteka wpadła w moje ręce. W miarę wolnego czasu z ciekawością zagłębiłem się w odziedziczone materiały z myślą by choć częściowo odtworzyć, gdzie też to Marian jeździł. I cóż się okazało? Papiery były we wzorowym porządku. Wszystko co dotyczyło kolejnej wyprawy, łącznie z hotelowymi kartami pobytu, biletami z muzeów i środków transportu etc. było przechowywane w osobnej kopercie. Wszystko precyzyjnie opisane. Najbardziej zaskoczyły mnie zapiski z każdego dnia podróży. Dziennik nieco podobny do tego, który sam prowadzę podczas dalekich wypraw.

Wujka nie ma i nigdy się nie dowiem, jaki cel mu przyświecał, gdy ów dziennik prowadził. Kto był adresatem? Może on sam? Tylko na własny użytek, dla własnej ulotnej pamięci? Istnieje możliwość, choć wyda się komuś mało prawdopodobna, że miał w związku z wyprawami określone zamiary, może myślał o jakiejś publikacji? Może pisał z myślą o potomności? O tym, jak w przyszłych czasach, gdy już go nie będzie, ktoś to przeczyta i go wspomni. Tak się złożyło, iż na mnie wypadło, i dobrze bo papiery się nie rozproszyły i nie przepadły. Według mnie wujek prowadził zapiski bez określonego celu. Po prostu odczuwał instynktowną potrzebę pozostawienia śladu po czymś, co było dla niego ważne. Bo jestem święcie przekonany, że podróże stały się dla niego bardzo ważne. Potrafię go dobrze zrozumieć, bo dla mnie podróże są również ważne. I dlatego nie szczędziłem trudu by zagłębić się w materiały. Na ile się dało, pracowicie odtworzyłem wszystkie trasy wujkowych podróży, odwiedzane miejsca i naniosłem na mapę Europy. Kiedyś, gdy będę miał dużo wolnego czasu postaram się też przepisać na komputerze wszystkie dzienniki. Dotychczas udało się to zrobić tylko z jednym. Czy zrobię coś jeszcze - tego nie wiem. Już na potrzeby tej strony zrobiłem jakąś mapkę Europy możliwą do zobaczenia poniżej.Kto wie, może w kolejnym etapie zrobię listę wszystkich odwiedzonych przez niego miejsc a może nawet poszczególnych zabytków? To pieśń przyszłości.

Bądźmy realistami: wujek Marian nie przemienił się cudownie z dnia na dzień z emeryta - domatora w Tony Halika czy Martynę Wojciechowską. Korzystał ze zorganizowanych imprez autokarowych. Mimo to intensywność wyjazdów jest moim zdaniem imponująca. Kto wie, gdzie by wujek dotarł, gdyby nie umarł przedwcześnie...

Teraz przechodzę do sedna - krótkiego wyliczenia jego wypraw.
Pierwsza wyprawa - Hiszpania i Portugalia
Druga wyprawa - Włochy, San Marino, Grecja
Trzecia wyprawa - Włochy
Czwarta wyprawa - Sycylia
Piąta wyprawa - Holandia, Belgia, Luksemburg
Szósta wyprawa - Francja
Siódma wyprawa - Anglia, Szkocja
Ósma wyprawa - Chorwacja
Dziewiąta wyprawa - Norwegia aż po Przylądek Północny, Finlandia, Szwecja
Dziesiąta wyprawa - Rosja, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa
Jedenasta wyprawa - Francja
Dwunasta wyprawa - Hiszpania, Portugalia
Trzynasta wyprawa - Ukraina
Czternasta wyprawa - Ukraina
Piętnasta wyprawa - Irlandia
Szesnasta wyprawa - Niemcy - Bawaria
Siedemnasta wyprawa - Bośnia, Hercegowina, Chorwacja
Osiemnasta wyprawa - Szwajcaria, Lichtenstein
Zajęło mu to siedem lat.

Wyprawy wujka Mariana naniesione na mapę Europy
Można kliknąć i powiększyć.

Powrót