Data: 23-25 Czerwiec 2000 r.
Baza: Szlachtowa w Pieninach
Uczestnicy: Bodzio, Bambik, Paweł, Marian, Ja
Trasa:
Dzień 1 – Szlachtowa - Szczawnica -Velký Lipnik - Czerwony Klasztor – Szczawnica – Szlachtowa
Dzień 2 – Szlachtowa – Szczawnica – Dolina Jastrzębiego Potoku - Przehyba - Jaworki – Szlachtowa
Dzień 3 - Szlachtowa – Jaworki –Durbaszka –Szczawnica - Szlachtowa
To było dla odmiany w Pieninach. Znów niektóre rzeczy były pierwsze. Pojechał Marian, który nie był weteranem Kichy, ale jako neofita stanął na wysokości zadania. I ten wyłom w polityce ekskluzywności klubu już pozostał. Pierwszy raz zahaczyliśmy o zagranicę, choć to tylko Słowacja. Nie wszyscy, bo niektórzy zapomnieli paszportów. No i po raz pierwszy naprawdę popadało. Nie dość na tym – deszcz sprawił ostudzenie zapału niektórych uczestników, to też już miało wejść na stałe do repertuaru.
Prawdziwe trzy dni na rowerach. Program wyprawy nie był oszałamiający ale w końcu stanęliśmy na jakichś konkretnych górkach i ograniczyliśmy nakręcanie kilometrów asfaltem.
Piątkowa wyprawa zagraniczna nie była prawie górska. Ot, po przekroczeniu za Szczawnicą pieszego przejścia na Słowację był może lekki podjazd asfaltem, to wszystko. Za to były widoki. Najpierw lekkie słowackie piwo pod Czerwonym Klasztorem. A potem już tylko delektowanie się pienińskim przełomem Dunajca, pokonywanym nie tratwą lecz brzegiem na rowerach..
W sobotę było już ambitniej. Ze Szczawnicy dość długi podjazd aż na sam szczyt Przehyby. Udało się tam wyjechać powoli lecz bez zbyt wielu zejść z siodełka. Na górze w schronisku coś zapewne wrzuciliśmy na ruszt a poza tym, jak pamiętam grzebałem przy nieszczelnej dętce. Zjazd do Jaworek był taki jak powinien – trochę techniczny, trochę szybki. I wówczas chyba zaczęło kropić. Na dole znów odwiedziny knajpki, by coś zjeść i już zjazd do bazy.