Mój mozaikowy debiut. Przedstawiam swoje pierwsze użytkowe dzieło mozaikowe: niewielki stolik. Służy do stawiania nocnej lampki i innych drobiazgów przy łóżku. Powinienem objaśnić, iż zdobiąca go mozaika to ptak kiwi i paproć drzewiasta (a nie palma, gdyby ktoś miał wątpliwości).
Zestawienie projektu (węgiel i kredka na papierze pakunkowym) z rzeczywistym wykonaniem.
Jak zwykle w takich okazjach efekt końcowy nie pokrywa się w pełni z założeniem, co jest nieraz ekscytujące.
A zatem motywy nowozelandzkie. Ktoś mógłby pomyśleć, iż obsesyjnie powracamy do wyprawy na antypody. Na usprawiedliwienie mam to, że projekt powstał bardzo dawno, wkrótce po powrocie więc wciąż pod wrażeniem. Realizacja mocno się przeciągnęła ale to już inna historia. Mozaikę wykonałem metodą następującą. Elementy centralne wyciąłem z gliny, wypaliłem na biskwit i pokryłem glazurą. W rzeczywistości trwało to bardzo długo, szczególnie, że omyłkowo użyłem angoby i musiałem jeszcze raz wszystko wypalać z bezbarwnym szkliwem. Potem resztę tła wykonałem z kawałków zwykłych płytek ceramicznych. Wyszło, jak wyszło, ja jestem zadowolony z debiutu i co najważniejsze, nie zniechęcony. Trochę się przy okazji nauczyłem. Własnoręcznie wykonane elementy są efektowne, lecz bardzo pracochłonne. Trzeba uważać, by nie pomieszać tych "puzzli" i nigdy nie wiadomo, co wyjdzie z pieca. Co do płytek, to błędnie założyłem, że są identycznej grubości - w przyszłości trzeba na to uważać. Precyzyjne przycinanie bez dobrych, profesjonalnych narzędzi jest bardzo uciążliwe, chyba trzeba warsztacik doinwestować. W drodze już kolejny projekt, blat komody. Będzie zdobiony nieco inną metodą.
Stolik już gotowy do użycia.