Kiedy możemy, wybieramy się w rodzinne strony. Najczęściej są to typowe rodzinne wizyty. Wystarczy jednak gdy wychodzimy z domu na krótki spacer, zamienia się on nam w wyprawę odkrywczą. Odkrywanie Rzeszowa to temat na stronę „Nasze miasta”. Przydarzy się nam jakieś wolniejsze popołudnie, bez określonych planów i już nas nosi. Wyskoczyć za miasto, choćby na godzinę, dwie. Zrobić tytułową pętelkę po bocznych drogach. Wyruszyć na północ, gdzie równiny, piaski i lasy - ostańce bezkresnej kiedyś Puszczy Sandomierskiej. Wybrać się na wschód, na zachód, do osad rozłożonych na prastarym szlaku handlowym, do dziś znaczonym sznurami rozklekotanych TIR-ów i łańcuchami wagonów z rudą. Albo jeszcze lepiej na pofalowane południe, gdzie otwarte wierzchowiny obiecują dalekie widoki - aż hen po Wilcze i nadajnik na Suchej Górze.
I tu mała dygresja. Nie mam szczególnych ambicji, jeśli chodzi o dalekie wyprawy, mam w tej dziedzinie zwany komfort psychiczny. Byłem już tu i tam. Może zobaczę kiedyś Wielki Kanion Kolorado i Koloseum. Może nie, to bez znaczenia. Mam za to dwie inne ambicje: odwiedzić jak najwięcej ciekawych, godnych zobaczenia miejsc w Polsce i poznać jak najlepiej okolice rodzinnego miasta. Kawał Polski już zjeździłem, kilka miejsc jeszcze czeka na odkrycie. Tu nie mam komfortu, bo ciągle brak czasu na realizację planów. Na szczęście lista miejsc mnie interesujących pod Rzeszowem obejmuje i takie, które mogę osiągnąć w ramach małej, podmiejskiej pętelki.
Był okres, że każda okoliczna gmina zafundowała sobie szczegółowy przewodnik. Mam kilka z nich. Może będą wznowienia. Jest też internet. Lista miejsc i obiektów jest długa. Jakieś pałace, stare drzewa, kościółki, przydrożne kapliczki i inne osobliwości rozsiane po różnych Mrowlach, Boguchwałach, Zaczerniach, Kolbuszowach. Takie właśnie obiekty można odnaleźć podczas krótkich, przed- lub popołudniowych wypraw – pętelek. Trzeba się liczyć, że kościółek będzie zamknięty nawet w niedzielę a zrujnowany dworek ktoś w międzyczasie ogrodził i pilnie strzeże. Dostępu do kapliczki czy cmentarza lub starego dworca kolejowego nikt nie będzie bronił. Oczywiście, kwestia osobistej oceny, czy podobne miejsca można uznać za interesujące czy nie.
Powrót