Pod choinkę dostałem piękny zestaw węgli i prętów grafitowych. Nie mogłem się oprzeć by ich nie wypróbować. W domu było nieco papieru pakunkowego. Skwapliwie go pociąłem. Z jednego arkusza do pakowania po 20 groszy wyszło mi cztery arkusze do szkicowania po 5 groszy sztuka. Czyli bardzo ekonomiczne pole do działania. I teraz od czasu do czasu, dla poprawy humoru, gdy nie mam ochoty na nic innego, staję z węglem przy sztaludze i sobie szkicuję. Przypomina mi się dzieciństwo i oglądane wówczas z zapartym tchem audycje telewizyjne Wiktora Zina i Szymona Kobylińskiego. Wyczarowywali oni na oczach widzów, w parę sekund piękne szkice. Węglem właśnie. Ale ci wielcy mistrzowie węglem ilustrowali arcyciekawe gawędy, a ja z lenistwa poprzestaję zawsze na rozebranych panienkach.
Akty.